Wysyłają setki SMS-ów dziennie, wydzwaniają, pojawiają się w domu i w pracy. Według niektórych statystyk co dziesiąty Polak padł ofiarą zjawiska nazywanego dziś stalkingiem. Czym się charakteryzuje? Są to wszelkie zachowania polegające na obsesyjnym śledzeniu, obserwowaniu albo kontaktowaniu się z inną osobą wbrew jej woli, które w efekcie prowadzi u niej do strachu o własne bezpieczeństwo. Policjanci, do których zwracały się ofiary dotychczas bezradnie rozkładali ręce. Prześladowcy nie mogli być ścigani dopóty dopóki nie dopuścili się przestępstwa. Ale taka sytuacja ma się zmienić. Obecny minister sprawiedliwości – Krzysztof Kwiatkowski zapowiada wpisanie stalkingu do kodeksu karnego.
Jak się zaczęło?
Stalking narodził się w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Terminem tym zaczęto określać nowe zjawisko społeczne - obsesyjne podążanie fanów za gwiazdami filmowymi. Początkowo stalkingiem nikt się nie przejmował – uważano, że jest to kolejny przykład folkloru związanego z show biznesem. Ale, gdy napastnicy, choć nie stosując przemocy ani gróźb stawali się coraz bardziej natarczywi, gwiazdy zaczęły się niepokoić. Wytaczano kolejne procesy, których wyroki zabraniały takim fanom zbliżania się do konkretnej gwiazdy. Dziś zjawisko to nie jest utożsamiane wyłącznie z Hollywood.
Ponure statystyki i analizy ryzyka
Co więcej – jest problem coraz większej liczby osób, także w naszym kraju. Ministerstwo Sprawiedliwości wykonało niedawno badania, które miały na celu ocenę skalę tego zjawiska w Polsce i okazało się, że spośród 10 tysięcy badanych Polaków co 10 ankietowany (sic!) stwierdził, że padł ofiarą stalkingu. Z badań nad zjawiskiem wynika, że ofiarami najczęściej są kobiety. Sprawcą połowy przypadków jest zwykle były partner. Motywem uporczywego nękania może być np. zazdrość, zawód miłosny, nienawiść, spory rodzinne czy sąsiedzkie. Do grup szczególnego ryzyka należą osoby młode, samotne, studenci oraz lekarze, prawnicy czy nauczyciele. Pierwszy i najgłośniejszy w Polsce przypadek stalkingu dotyczył dentystki Andżeliki Krupskiej, prześladowanej przez pacjenta. Po głośnym procesie sąd skazał jej „amanta” na trzy i pół roku więzienia.
Historia jakich wiele
Od czasu, gdy Anna postanowiła zerwać znajomość ze swoim dotychczasowym partnerem, mężczyzna nie dawał jej spokoju. Śledził ją, zasypał wulgarnymi SMS-ami, telefonował do pracy. Czasem dzwonił nawet 30 razy w ciągu dnia. Niemal codziennie przychodził pod jej dom. Naciskał dzwonek do drzwi, a potem uciekał. Nachodził też jej pracodawców. Mężczyzna zostawiał też listy za wycieraczką jej auta, w których przepraszał za swoje zachowania. Mimo to stawał się coraz bardziej agresywny. Dwa razy ją napadł i mocno szarpał. Użyła gazu pieprzowego. Sprawę zgłosiła na policji. Ale dręczyciel nie usłyszał zarzutów – nie było w kodeksie przestępstwa, pod które można było „podciągnąć” zachowanie mężczyzny. Teraz taka sytuacja się jednak zmieni.
Reakcja wymiaru sprawiedliwości
Przewodniczący komisji kodyfikacyjnej działającej przy resorcie sprawiedliwości - Andrzej Zoll zapowiedział, że do Kodeksu karnego wpisane zostanie zarówno uporczywe nękanie, które doprowadza ofiarę do "uzasadnionego odczucia strachu" o siebie i rodzinę, jak i złośliwe wykorzystywanie danych osobowych celem wyrządzenia szkody materialnej i osobistej. Oba przypadki zagrożone będą karą do trzech lat więzienia.
- Są sytuacje, gdy ofiara w efekcie nękania zmuszona jest do zmiany stylu życia, miejsca zamieszkania – tłumaczy minister Kwiatkowski.
DAM
Źródło:
http://www.wprost.pl
http://www.kobietaiprawo.pl
http://prawo.gazetaprawna.pl
http://pl.wikipedia.org